Reklama

Nie istniało imię, które przyciągałoby na trybuny większe tłumy niż „Viscero”. Inni walecznicy popisywali się, aby uzyskać oklaski; upuszczali swoim przeciwnikom krwi wyłącznie dla teatralnego dramatyzmu. Oglądanie ioniańskiej legendy, która kreśliła swoją brutalną sztukę z bezlitosną precyzją, zapewniało jednak zupełnie inny rodzaj rozrywki. Bez względu na to, czy sam Viscero to lubił, czy też nie — nie był po prostu „dobry”. Był jednym z najlepszych.