Reklama

Udręczony mężczyzna nie oddycha. Opiera się o słupek i mruży oczy, wpatrując się w zachodzące słońce, ale nie jest sobą. Ani trochę. Prawdziwy Yone jest niczym cień i dym z lufy zatapiający się w bezruchu swojej cielesnej formy. — Jak do tego doszło? — pyta młoda Wiedźma Prochu. — To długa historia, dzieciaku — wzdycha Yone.